Książka dzieciństwa - opowiada Agnieszka Janiszewska

Każdy z nas ma książki, które kojarzą mu się z dzieciństwem. W 2019 roku o takie lektury pytam tych, którzy sami piszą powieści. Jesteście ciekawi, co czytali, kiedy byli mali? Jakie książki ich inspirowały? Dzisiaj na blogu o lekturach z czasów dzieciństwa opowiada Agnieszka Janiszewska - autorka Alei Starych Topoli, Pamiętam, Uroku późnego lata czy ostatnio wydanej Po drugiej stronie. 

Moją przyjaźń z książkami w dużej mierze zawdzięczam  mamie.  Zapoznawała mnie z nimi, z ich urodą i bogactwem, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem. Nie pamiętam już treści tych najwcześniejszych książeczek dla dzieci, pamiętam za to jak obie z siostrą czekałyśmy na ten moment, gdy mama zacznie nam czytać. Przypominam sobie, że były wśród nich baśnie Andersena, a także zebrane w jeden tom baśnie rosyjskie, naprawdę piękne. 


Z tamtego okresu przypominam sobie  także  - i to bardzo dokładnie - uroczą powieść dla dzieci zatytułowaną Bułeczka autorstwa Jadwigi Korczakowskiej. Wracałam do niej zresztą kilkakrotnie, gdy już  dobrze opanowałam sztukę czytania , to znaczy gdy potrafiłam nie tylko składać  litery w wyrazy, ale także rozumieć sens całych stron. Książka mnie zachwyciła – mądra wzruszająca  opowieść o osieroconej dziewczynce, Broni nazywanej przez przyjaciół i życzliwych jej ludzi Bułeczką. I choć może się to wydać dzisiaj dziwne lub nawet dwuznaczne czy wręcz niewłaściwe – w tym akurat przypadku nie miało to znaczenia pejoratywnego  lecz jak najbardziej ciepłe i przyjazne – i to pomimo, że „ przezwisko” było nadane bohaterce ze względu na jej pucołowata, pyzatą, lecz  za to wdzięczną i zawsze pogodnie uśmiechnięta buzię. 


Problemy zaczęły się, gdy osierocona dziewczynka została przygarnięta przez dalekich, nieznanych jej do tej pory krewnych , co oznaczało konieczność opuszczenia miejsca, w którym się wychowała i ludzi, którzy do tej pory się nią opiekowali. Optymistycznie nastawiona do świata i ludzi  ma  nadzieję, że w nowym domu czeka ją ciepło i miłość.  Sama także jest gotowa na nią odpowiedzieć  i choć marzenia te przynajmniej  na początku zderzają się z nienajlepszą rzeczywistością.  

Przyznam, że i teraz chętnie sięgnęłabym do tej lektury, pomimo  że z różnych powodów nie pasuje już do współczesnych zwyczajów. Choć  pewnie – przynajmniej po trosze- właśnie dlatego.  Niestety, nie mam już tej książki. Nie mam pojęcia, co się z nią stało w ciągu tych wszystkich lat. Nie zauważyłam też, by była wznawiana przez jakiekolwiek wydawnictwo. Być może – jak już wspomniałam - nie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości, niosła jednak bardzo mądre, a zarazem nienachalne przesłanie odwołujące się do relacji miedzy ludźmi.

Potem odkryłam Anię z Zielonego Wzgórza i uległam jej urokowi  choć oczywiście nie byłam wówczas wyjątkiem. Książka miała wielu wielbicieli ( tak, wielbicieli, bo wzbudzała uzasadniony zachwyt nie tylko u dorastających dziewczynek). Opowieść  o  pozornie nieładnej ( oceniając po wyglądzie fizycznym) dziewczynce, obdarzonej za to bogatą wyobraźnią pozwalająca jej widzieć świat piękniejszym niż w rzeczywistości, utkanym z wyimaginowanych obrazów, pełnym niewidocznych dla innych ludzi barw i zjawisk – wywarła na mnie wielki wpływ. Przez pewien czas chciałam być taka jak Ania Shirley – potem, gdy dorastałam ten zapał we mnie osłabł i poszłam – jak to mówią własną drogą.  

Pozostała jednak we mnie chęć  do tworzenia, to znaczy wymyślania różnych opowieści. Właśnie z tego czasu pochodzą moje pierwsze „ utwory literackie”. Wciąż przechowuję je na pamiątkę – stare , kilkudziesięciostronicowe zeszyty wypełnione tekstami i oczywiście ilustracjami (te drugie początkowo zajmowały więcej miejsca niż słowo pisane). Powieść Lucy Maud Montgomery odniosła wielki światowy sukces, utrzymana jest w konwencji wiktoriańskiej - niemal wszystkie tomy powstały przed I wojną światową, a zatem można je także potraktować jako ciekawy zapis obyczajowości tamtych czasów, systemu wartości, relacji międzyludzkich. 

Ostatni tom rozgrywa się w latach I wojny i stanowi zamkniecie cyklu. Każdy z sześciu tomów dotyczy innego etapu życia Ani Shirley – dziecka, podlotka, młodej dziewczyny na uniwersytecie, młodej mężatki, wreszcie dojrzałej kobiety i matki dorosłych dzieci.  Dla mnie nie mniej interesująca niż sam cykl powieściowy jest historia powstawania tej książki, długiej walki zdeterminowanej autorki o jej wydanie ( dzieło było wielokrotnie odrzucane przez różne wydawnictwa) , wreszcie rezygnacja pisarki z podejmowania kolejnych prób i  - na szczęście dla wielu czytelników - powrót do tego pomysłu po kilku lub kilkunastu nawet latach od napisania powieści.  

Co zostało wreszcie uwieńczone sukcesem – jak już wcześniej wspomniałam – sukcesem na światową skalę. Do tego stopnia, ze wydawcy namawiali pisarkę, by pisała kolejne tomy, choć ona sama wolała dać szansę innym swoim powieściom. Dodam jednak, że inne tytuły jej autorstwa  pozostały daleko w tyle za Anią… i to pod każdym względem. Interesująca jest także biografia kanadyjskiej pisarki, której życie prywatne ułożyło się zdecydowanie mniej szczęśliwie, a zarazem bardziej dramatycznie niż bohaterki jej najpoczytniejszej powieści. Mogę jeszcze dodać, że wielokrotnie, nawet jako dorosła już osoba, wracałam do poszczególnych tomów Ani…. Zawsze poprawiało mi to nastrój. Polecam.

W międzyczasie pokochałam też inne wiktoriańskie powieści, obie jednak utrzymane w zupełnie innej stylistyce i nastroju niż  kanadyjska Ania….   Obie stworzone przez brytyjskie pisarki. Mam tu na myśli Małą księżniczkę autorstwa Frances Hodgson Burnett i Dziwne losy Jane Eyre Charlotte Bronte. Pierwsza z nich, historia małej dziewczynki, która potrafiła zachowywać  się jak dystyngowana, uprzejma młoda dama, jak tytułowa księżniczka i to zarówno wtedy, gdy była dziedziczką fortuny, jak i wówczas, gdy wskutek splotu różnych dramatycznych okoliczności, wydawało się, że straciła majątek i wszelkie wypływające z tego faktu przywileje,  zaznając przy tym biedy, poniżenia i brutalnie traktowana przez otoczenie - bardzo mnie  poruszyła. Oczarowała, wzruszyła, dostarczyła ogromnych emocji.  


Druga z powieści to z kolei  historia młodej dziewczyny, która od dziecka która  musiała radzić sobie z przeciwnościami losu osnuta na tle zwyczajów  dziewiętnastowiecznej  Anglii.  Przypominam sobie, jak podczas lekcji z zajęć plastycznych, a potem na przerwach opowiadałam mojej przyjaciółce z podstawówki, rozdział po rozdziale kolejne fragmenty przeczytanej książki.  I jak moja przyjaciółka każdego dnia czekała na następny „ odcinek”.

Pokochałam też  urocze Dzieci z Bullerbyn autorstwa szwedzkiej pisarki Astrid Lingren, w tamtych czasach zresztą była to szkolne lektura.  Oprócz sympatycznych opowiastek o przyjaźni kilkorga dzieci z małej skandynawskiej wioski, można też tam znaleźć wiele  naprawdę ciekawych (przynajmniej dla mnie), informacji o życiu i zwyczajach ludzi mieszkających w takich właśnie społecznościach w tamtej części Europy.  Zresztą, miłość do niektórych gatunków skandynawskich powieści nie opuściła mnie po dziś dzień.

Ciekawym odkryciem była także Godzina pąsowej róży Marii Kruger,  sympatyczna, zabawna opowieść (czytałam także i takie, nie tylko smutne i dramatyczne) której akcja rozgrywa się dwutorowo, zarówno w 1960 roku jak i w 1880. Jej kanwę stanowi bowiem historia młodej, nowoczesnej dziewczyny (oczywiście ta nowoczesność dotyczy lat 60 – tych XX wieku, czyli czasu powstania powieści), która wskutek zadziwiającego przypadku zostaje przeniesiona w czasie do XIX wieku i musi zderzyć się z zupełnie odmiennymi zwyczajami, a w konsekwencji okiełznać nieco swój temperament. 

Na koniec chciałabym wspomnieć o jeszcze jednej powieści, którą z wypiekami na twarzy czytałam jako uczennica siódmej klasy szkoły podstawowej i  jako trzynasto – czternastoletnia dziewczynka  uważałam za najpiękniejszą z poznanych przeze mnie  książek. Mam tu na myśli Quo vadis Henryka Sienkiewicza. Zachwycił mnie wówczas sposób kreowania postaci (zwłaszcza Petroniusza i Chilona) i to zarówno tych pierwszo- jak i drugo-planowych, tych pozytywnych jak i negatywnych, dramatyzm akcji, opisy zwyczajów i dialogi. 

Czytałam dużo, w miarę kolejnych poznawanych lektur, zmieniały się pozycje na moim czytelniczym podium. Dojrzewała we mnie dusza historyka i to wyznaczało główny kierunek moich zainteresowań.  Zresztą, myślę, że i zaprezentowany przeze mnie wybrany zestaw książek mojego dzieciństwa w pewnym sensie tez do tego nawiązuje.  Lubiłam powieści, których akcja rozgrywała się w bliżej i dalszej przeszłości.  Śledziłam nie tylko losy bohaterów ale i zwyczaje epoki, w której funkcjonowali. I choć teraz sięgam także po powieści współczesne,  tamte pasje również we mnie pozostały.


Agnieszka Janiszewska

Komentarze

Popularne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwuj mnie na Instagramie