Tysiąc dni w Toskanii - Marlena de Blasi
Smakowita lektura – tak chyba w dwóch słowach można podsumować Tysiąc dni w Toskanii dziennikarki Marleny De Blasi. Wpadła mi w ręce tylko dlatego, że ktoś potrzebował rady odnośnie prezentacji maturalnej, gdzie korzystał właśnie z tej pozycji. Inaczej, kto wie, czy sama bym po nią sięgnęła. Ale często jest tak, że dobre książki wpadają do mnie przez przypadek.
Czyta się lekko i przyjemnie. Autorka w przystępny sposób opisuje piękne krajobrazy Toskanii oraz kulinarne zacięcie mieszkańców tej krainy. Momentami zastanawiałam się, czy wzrastająca chęć wyjazdu w tę część Włoch spowodowana jest klimatem, widokami czy smakowitymi opisami potraw, które co chwilę pojawiały się na stronach książki. Wino i oliwa to jak chleb i sól w Polsce. Podstawa niezbędna do szczęścia dla każdego Włocha. Jestem pewna, że nie rzuciłabym wszystkiego, jak zrobiła to autorka i jej mąż, i nie przeniosłabym się do Toskanii, ale dłuższa wycieczka chodzi teraz po głowie.
Tysiąc dni w Toskanii to również opowieść o relacji między dojrzałymi już ludźmi – partnerami i przyjaciółmi. To rozważania o tym, czym jest szczęście, nieszczęście, życie i śmierć. Jednak główny wątek to jedzenie – ono dominuje całość. Na dodatek autorka dla zaostrzenia apetytu podaje kilka przepisów na potrawy, które pojawiają się w jej życiu. Na pewno nie radzę czytać będąc głodnym. A przeczytać warto, jako swoisty przewodnik kulinarny po Toskanii.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)