… a podróżowanie z tak małym dzieckiem nie sprawiło, że zmieniliśmy drastycznie styl zwiedzania… (Czy leci z nami królik, czyli podróże pewnej rodziny – Liliana Poszumska, Akradiusz Wójcik)
Liliana Poszumska i Arkadiusz Wójcik o swoich wojażach
opowiadali mi już podczas lektury Toros bravos sueltos, czyli podróże pewnegomałżeństwa. Zachwycili mnie niemal powieściowym stylem narracji, odkrywaniem
tajemnic, zdradzaniem sekretów poszczególnych hiszpańskojęzycznych miejsc na
Ziemi i cudownymi zdjęciami. Albumowy format sprzyjał pobudzaniu wyobraźni.
Kilka lat temu ich podróżowanie się zmieniło. Zaczęli odkrywać je na nowo, z innej perspektywy
(rodzica) i z małym towarzyszem – Gabrysią. O wspólnych podróżach opowiedzieli
w Czy leci z nami królik, czyli podróże pewnej rodziny.
Fabuła
Siedem rozdziałów, siedem podróży. Na początek czytelnik
ma okazję poznać bliżej Lilę i Arka, którzy przygotowali kilka słów o sobie i swoich pierwszych podróżach. Jak to przeważnie bywa, miłość do odkrywania
nowych miejsc narodziła się u nich w latach młodzieńczych. Opowieść o podróżach otwiera kierunek Nowa Zelandia – ostatnia wyprawa Liliany
i Arkadiusza w składzie dwuosobowym. Każda kolejna: Malta, Stany Zjednoczone
(trzy razy), Kanada i Japonia odbyła się już w towarzystwie ich córki Gabrysi.
Podróże z dzieckiem
Autorzy książki przez wiele lat podróżowali sami – w różne,
nawet najbardziej oddalone miejsca świata. Wchodzili na szczyty, zaglądali do
kraterów wulkanów, spali w dżungli. Często spotykam się z opiniami, że kiedy
pojawia się dziecko, życie wywraca się do góry nogami i nie można nigdzie
wychodzić, wyjeżdżać, bo dziecko… Liliana i Arek udowadniają, że to nieprawda,
już podczas pierwszej w trójkę podróży na Maltę:
Dla nas najważniejsze było to, że cała rodzina świetnie się bawiła (włącznie z Gabrysią), a podróżowanie nawet z tak małym dzieckiem nie sprawiło, że zmieniliśmy drastycznie styl zwiedzania. Okazało się, że nie musieliśmy z niczego rezygnować, w niczym się ograniczać. Pewne rzeczy należało zrobić tylko nieco inaczej […].
Także, jeśli Wam wydaje się, że jest inaczej, to tym bardziej
powinniście zajrzeć do Czy leci z nami królik. Ta książka otworzy wasze oczy na
nowe perspektywy i możliwości. Kiedy pojawia się dziecko, wszystko jest bowiem
kwestią chęci i odpowiedniej organizacji. Nawet jeśli nie możecie polecieć do Argentyny,
ponieważ brakuje wam funduszy, to warto pamiętać, że Polska jest piękna i warto ją zobaczyć, a
pojawienie się dziecka, nie powinno was ograniczać w wyjazdach.
Forma
Znajdziecie tu wiele podpowiedzi i rad, ale nie nastawiajcie
się na poradnik lub stricte przewodnik turystyczny. Zdecydowanie takiej formy w
Czy leci z nami królik nie znajdziecie. Już przy Toros bravos sueltos próbowałam
zdefiniować gatunek, w przypadku tej książki jest podobnie. Nie da się! Przeczytacie tutaj o przygotowaniach do podróży, o
planowaniu, o niezbędnych rzeczach. Zwiedzicie razem miejsca, o których być
może tylko śniliście do tej pory.
Lila i Arek opisują swoje przygody i
perypetie w taki sposób, który kojarzy się trochę z opowieścią, czasami z
gawędą. A przede wszystkim działają na wyobraźnię nie tylko słowem, ale również
pięknymi zdjęciami. Jest ich zdecydowanie więcej niż w Toros bravos sueltos i bardzo
mnie to cieszy, bo książkę można przeglądać jak album. Jego format jest tym
razem bardziej poręczny, mniejszy, ale nadal wydanie robi wrażenie.
Dla małych czytelników dołączony jest 16-stronicowy zeszyt zabaw z kolorowankami i zadaniami.
W skrócie
To nie jest przewodnik, chociaż zawiera jego elementy. To
nie jest powieść, chociaż sporo tutaj różnego rodzaju opowieści. To po prostu
książka o podróżach pewnego małżeństwa z córką i o tym, że dziecko nie pozbawia
rodziców możliwości podróżowania, ale wręcz otwiera przed nimi wiele nowych
perspektyw.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)