Imię wiatru Patrick Rothfuss
Kiedy kolega pożyczał mi Imię wiatru to powiedział trzy
rzeczy na temat tej książki. Po pierwsze, że to przykład na fantastykę, o
której nie da się powiedzieć nic konkretnego, nie jest to dzieło, ale wciąga
tak, że chce się więcej. Po przeczytaniu mogę przyznać mu rację tylko w dwóch
kwestiach. Faktycznie nie jest to może wybitne dzieło, ale czyta się jednym
tchem i po ostatniej stronie myślami szybuje się już do kolejnego tomu.
Powiedzieć jednak na jej temat można całkiem konkretnie i wiele pozytywnego.
Patrick Rothfuss stworzył cykl Kroniki Królobójcy, Imię
wiatru to jego pierwszy tom. Początkowo akcja dzieje się w pewnej karczmie w
pewnej wsi. Gości jest zaledwie kilku, miejscowych, ciągle te same twarze. Wieczorne
rozmowy przy kielichu przerywa jednak brutalnie wejście zakrwawionego i
bełkoczącego sąsiada. Jego przygoda stanie się iskrą, która zainicjuje opowieść
Karczmarza.
Kvothe, ukrywający się pod postacią właściciela oberży, jest
niebanalnym bohaterem. Pełen tajemnic, groźny, a jednocześnie spokojny i nikomu
nie wadzący mieszkaniec maleńkiej wsi. Tym, co rzuca się każdemu, kto na niego
spojrzy, to charakterystyczne rude włosy. Jeśli obserwator dobrze się przyjrzy
zanotuje, że bywają chwile, kiedy oczy Karczmarza rozbłyskują i stają się
bystre i uważne.
Kim naprawdę jest? Co robi w karczmie? Kim jest jego
towarzysz, który nie odstępuje go niemal na krok? O tym dowiaduję się od samego
Kvothe.
Opowieść jest barwna, żywa i śpiewna. Biegnie
chronologicznie i przerywana jest jedynie krótkimi powrotami do czasu realnego
w karczmie. Historia Karczmarza wciąga, przykuwa do kartek, nie pozwala na
zamknięcie książki i zajęcie się czymś innym.
Język, jakim jest napisana jest… właściwie po przeczytaniu
ciężko powiedzieć, czy prosty czy kwiecisty. Istotne jest bowiem to, że nie
narzuca się i nie skupia na sobie uwagi czytelnika. Biegnie razem z
wydarzeniami, czasami zaskrzypi, czasami zaśpiewa, adekwatnie do aktualnego
momentu opowieści.
Bohaterowie – autor przygotował nam całą plejadę różnych
charakterów. Im dalej w las tym ciekawiej. Mam wrażenie, że każda postać jest
dokładnie przemyślana. Tło – realia około średniowieczne, czyli to, co mnie w
fantasy urzeka najbardziej.
Wszystko razem sprawia, że Imię wiatru to bardzo dobra
lektura, ale zanim się po nią sięgnie, należy nastawić się na to, że czas przy
niej leci szybko. Najlepiej też mieć przygotowany pod ręką kolejny tom.
Wpis bierze udział w wyzwaniu Czytamy fantastykę.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)