W dniu, w którym obumarła ostatnia jabłoń na skraju przepaści, uznano dół za oficjalne wysypisko śmieci… (Latający dom panny Cambelton – Tomasz Dygowski)
Kiedy Tomasz Dygowski, autor pochodzący z Łeby, napisał mi o
swojej nowej książce i podał tytuł (Latający dom panny Cambelton), moja
pierwsza myśl poleciała ku pełnometrażowemu anime Ruchomy zamek Hauru. Lektura
szybko pokazała, że to coś innego. Zresztą nic dziwnego, Tomek jest Polakiem.
To, co stworzył zasługuje jednak na uwagę, nie tylko młodszego czytelnika.
Fabuła
Podczas urodzinowego przyjęcia burmistrza miasteczka
Tanterum, goście zamiast podziwiać zachód słońca, mają okazję obserwować
porwanie kasyna oraz pościg policyjny. Nie jest to jednak zwykły widok. Kasyno
jest bowiem latające, auto policyjne nie jest samochodem, złodziei natomiast ściga cały komisariat policyjny (latający). A wśród obserwatorów słychać szepty o tajemniczej pannie
Cambelton…
Latające budynki
Świat w książce to rzeczywistość bogatych
panów przeciwstawiony życiu zwykłego obywatela. A ten jest biedny, wykorzystywany w pracy,
przepracowany i niedożywiony. Poza tym mieszka w rozpadających się blokowiskach lub starych domach, wokół których
niewiele jest zieleni. Ta bowiem została zniszczona przez brak słońca i
zatrucie środowiska. Tymczasem elita Tanterum żyje we wspaniałych, latających domach, dzięki którym mogą cieszyć się słońcem, hodować owoce i warzywe, co jest niemożliwe w dole. Dysproporcje wśród opisywanego społeczeństwa są ogromne, wręcz karykaturalne. We współczesnym świecie nie trzeba daleko sięgać, aby znaleźć podobieństwa. A i w literaturze nie brakuje przykładów - pierwszy przychodzi mi na myśl Robin Hood.
Panna Cambelton i niesprawiedliwy świat
Zofię Cambelton u Tomka Dygowskiego nietrudno porównać do słynnego łucznika z lasów Sherwood. Zjawia
się w najmniej oczekiwanym momencie, zabiera bogatym, rozdaje biednym i jest
zmorą rządzących. Konstrukcja zatem jest znajoma, chociaż okoliczności trochę
futurystyczne. Tajemnicza panna Cambelton to też piratka-podróżniczka z bogatą
i awanturniczą przeszłością. Władcza i charakterna kobieta, która rządzi swoją
niezwykłą załogą. Jednocześnie jest wrażliwa na krzywdę innych i nie pozwala
zabijać ani krzywdzić wrogów, także nie znajdziecie tutaj zbyt wiele scen z przemocą.
Młodzi bohaterowie
Głównym bohaterem Latającego domu panny Cambelton są Artur i Aria, którzy dostają się do domu panny Zofii dzięki przeprowadzanej przez nią rekrutacji członków załogi. Odkrywają tajemniczych mieszkańców
budynku, niezwykły zespół współpracowników, poznają czym jest przyjaźń, współpraca i walka o
wolność. Odkrywają także pierwszą miłość. Czytelnik towarzyszy im w codziennych zmaganiach z nowymi obowiązkami w domu pani Cambelton. Bohaterowie oraz właściwie brak przemocy idealnie klasyfikuje książkę jako lekturę dla młodszego czytelnika. Trzeba jednak przyznać, że i ja bawiłam się przy niej bardzo dobrze.
W skrócie
Latający dom panny Cambelton Tomasza Dygowskiego to futurystyczna wersja Robina Hooda, którego reprezentuje tym razem charakterna kobieta. To opowieść o wyzysku biedoty, o niesprawiedliwości, żądzy władzy oraz odwiecznym konflikcie interesów bogatych i biednych. Zwraca uwagę na problem ochrony środowiska oraz co najważniejsze zapewnia podczas lektury dobrą zabawę. Zgrabnie napisana pod względem stylistycznym, czyta się szybko i przyjemnie.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)