Książka dzieństwa - z wizytą u Socjopatki
Książka dzieciństwa to cykl, w którym na blogu Rudym spojrzeniem pojawiają się wpisy innych autorów (głównie blogerów). Opowiadają oni o swoich książkach dzieciństwa. Dzisiaj o takich lekturach opowiada Dagmara znana jako Socjopatka.
W okresie dzieciństwa, byłam
wybrednym czytelnikiem. Lubiłam czytać tylko to, na co sama zapolowałam w
bibliotece bez niczyjej sugestii. Chodziłam razem z mamą i godzinami (dosłownie
godzinami!) przeglądałam książki na regałach, czytając ich opisy – w celu
znalezienia tych najbardziej pasujących do mnie. Każdy wybór traktowałam bardzo
poważnie i zazwyczaj to, co podrzucali mi pod nos inni (czyt. bibliotekarka,
czy mama) nie spełniało moich oczekiwań. A jeżeli coś nie spełniało moich
oczekiwań, czytanie tych pozycji traktowałam jako marnowanie swojego cennego
(już na tamtym etapie) czasu. :)
Oczywiście jako dziecko, pamiętam
różne bajki, które mama mi czytała do snu. Najbardziej ceniłam Kopciuszka i 101
dalmatyńczyków. To te pozycje w domu miały najwięcej śladów użytkowania. To te
historie przemówiły do mnie najbardziej.
O psie, który jeździł koleją
W późniejszym okresie pamiętam, że
największe wrażenie zrobiła na mnie powieść Romana Pisarskiego „O psie, który
jeździł koleją”. To była pozycja, którą potrafiłam czytać kilka razy w miesiącu
i za każdym razem niesamowicie mnie wzruszała. Tak, ta książka wyciskała ze
mnie dziecięce łzy.
Pewnie większość z Was wie o czym
jest fabuła, ale w skrócie ją streszczę.
Pewnego dnia na stacji kolejowej
pojawia się pies imieniem Lampo i zaprzyjaźnia się z zawiadowcą. Szybko staje
się przyjacielem ludzi, a zarazem sławnym czworonogiem, bo potrafi podróżować
pociągiem i zawsze wie, gdzie wsiąść, a gdzie wysiąść by trafić do celu. Taki
spryciarz.
Niestety po czasie okazuje się, że
pies nie może dłużej przebywać na stacji i zostaje zawieziony na Sycylię, skąd
ucieka i ledwo żywy wraca na ukochaną stację. Po jakimś czasie przyjeżdża
rodzina kolejarza, a jego mała córka bawi się na torach, na których pojawia się
nadjeżdżający pociąg. Lampo spycha dziewczynkę z torów i sam ginie pod kołami
lokomotywy.
Z perspektywy czasu zastanawiam się
czy to właśnie ta pozycja uruchomiła we mnie te ogromne pokłady empatii, chęć
niesienia pomocy i miłość do zwierząt, czy jednak była ona jedynie
odzwierciedleniem tego, co od małego nosiłam w sobie – dlatego już wtedy tak do
mnie przemówiła.
Nie wiem, ale do dziś kiedy słyszę
określenie książka z dzieciństwa, to pierwsze co przychodzi mi do głowy to
historia Lampo. Dzielnego, wiernego, cudownego psa pomocnika, który poświęcił
swoje życie w słusznej sprawie.
Jezioro osobliwości
Inną książką, którą również bardzo
dobrze zapamiętałam z czasów dzieciństwa to była pozycja, którą podrzuciła mi
moja mama i wyjątkowo był to strzał w 10. To była książka z jej młodości, a mam
tu na myśli „Jezioro osobliwości” Krystyny Siesickiej.
To była już poważniejsza,
wielowątkowa opowieść o dorastaniu, mierzeniu się z nastoletnimi problemami, o
pierwszej miłości, zazdrości, ale zarazem o trudnej relacji w domu i
przystosowaniu się do nowej sytuacji w rodzinie (kiedy ktoś obcy zajmuje w domu
miejsce bliskiej Ci osoby).
Nie mam pojęcia dlaczego właśnie z
wielu książek, które na tamtym etapie czytałam, to ta zapadła mi tak głęboko w
pamięć.
Może wpływ na to miało to, że to
była także jedna z ulubionych książek mojej mamy, a może to, że plan wydarzeń
był nieco inny niż w podobnych lekturach. Akcja zaczęła się od wypadku, a
dopiero na koniec dowiedzieliśmy się, jak do niego doszło (element odkrywania
tajemnicy, być może też zasiał we mnie ziarno zaciekawienia). Zresztą to by
miało sens – w końcu do tej pory uwielbiam kryminały i thrillery
psychologiczne.
Imię głównej bohaterki Marty,
wyryło się w moim sercu na tyle mocno, że dokładnie to imię wybrałam sobie na
bierzmowanie. To także pokazuje, jaki na tamtym etapie dorastania ta książka
miała na mnie mocny wpływ.
Do niej również wracałam
wielokrotnie, nawet kilka lat temu przeczytałam ją na nowo. Niestety już bez
tych czarodziejskich emocji, jakie wtedy mną targały, ale za to z ogromnym
sentymentem.
Książki z dzieciństwa są obrazem
naszej osobowości
Dziś myśląc o książkach z
dzieciństwa, widzę, jak wiele one o mnie mówiły już na tamtym etapie i jak
wiele mówią teraz. Nie bez powodu niektóre książki trafiają do nas bardziej, a
inne mniej.
To, co poruszało nas już na tamtym
etapie, mogło być całkiem niezłym drogowskazem dla rodziców, w którą stronę
pokierować dziecko, by rozwijało swoje zainteresowania, czy nawet umiejętności.
Odnajdujemy się w książkach i
szukamy w nich siebie. Dlatego pisząc dzisiaj ten tekst, czułam, że w jakiś
sposób obnażam się przed Wami – pokazując skrywane gdzieś głęboko cechy
osobowości, do których nie każdy ma dostęp.
Często nie zdajemy sobie sprawy z
tego, że nasze czytelnicze upodobania bardzo wiele o nas mówiły i mówić będą,
stąd polecam przysiąść i zastanowić się – co Twoja ukochana literatura mówi o
Tobie? Jestem pewna, że dowiesz się o sobie czegoś ciekawego. :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)