Jeśli czegoś nauczyłem się na tym pieskim świecie, to tego, że los zawsze czai się tuż za rogiem... (Labirynt duchów – Carlos Ruiz Zafon)
Tajemnicza Barcelona, mgła, książki to cechy
charakterystyczne serii Cmentarz zapomnianych książek Carlosa Ruiza Zafona.
Mnie ten klimat kupił, zafascynował i to właśnie te elementy przyciągają mnie
do tego cyklu. Czytam, chociaż nie ciągiem, raczej dawkuje sobie tego autora.
Dlatego po przerwie, choć tuż premierze, przeczytałam ostatni tom Labirynt
duchów.
Fabuła
Pewnego dnia Alicja Gris otrzymuje tajemnicze zlecenie: ma
odnaleźć zaginionego ministra kultury Mauricia Vallsa. Sprawa jest ściśle tajna
i robi coraz bardziej tajemnicza. Dlaczego Mauricio zniknął? Czy się odnajdzie
żywy? Lata pięćdziesiąte w Barcelonie to ciemne czasy panowania reżimu Franco,
więc warunki do prowadzenia śledztwa są trudne. Nie wiadomo, kto jest wrogiem,
a kto sprzymierzeńcem. Alicja do pomocy ma kapitana policji Vargasa.
Barcelona lat 50
Mam wrażenie, że Labiryncie duchów Barcelona jest jeszcze
bardziej mroczna i tajemnicza niż poprzednio (Gra Anioła). Być może wynika to z faktu, że w
grę zaczęły wchodzić polityczne elementy, które tylko obnażają okrucieństwo
ludzkie, żądze władzy oraz zazdrość, która może doprowadzić do upadku tych,
którzy nie mają środków ani odpowiednich znajomości. A w tym wszystkim autor
umieścił niesamowitą księgarnię rodziny Sempre, która boryka się z własnymi
problemami i tajemnicami z przeszłości. Klimat powieści urzeka mnie
niezmiennie, chociaż tym razem jest tu wiele brutalności i przelanej krwi.
Alicja Gris
Piękna, silna i niezwykle inteligentna kobieta, która
fascynuje niejednego mężczyznę. A jednocześnie okaleczona zarówno fizycznie,
jak i emocjonalnie, sprawia wrażenie marionetki w rękach innych. Jej wspomnienia
z przeszłości przeplatają się z rzeczywistością i utrudniają normalne
funkcjonowanie. Alicja staje się dla mnie uosobieniem samej Barcelony –
pociągającej, niezwykłej, a jednocześnie pokiereszowanej i próbującej ciągle
walczyć z własnymi słabościami. Zauważam tutaj wiele analogii między seksowną
bohaterką, femme fatale, a tym pięknym miastem, które uwiodło niejednego. Nie
jestem jednak pewna, czy autor podobną zależność miał na myśli tworząc Alicję.
Akcja
Toczące się śledztwo jest niezwykle interesujące. Napotyka
wiele trudności, wchodzi w zakamarki Barcelony, odkrywa zaskakujące powiązania.
Ale… przyznam, że pierwsze 300 stron brnęłam. Wszystko niby grało, a jednak nie
mogłam się zaangażować w treść. Nie pochłonęła mnie. Labirynt duchów liczy
niemal 900 stron, więc może to być dość frustrujące tak długo czekać na to
„olśnienie”. To, co moim zdaniem wynagrodzi wyczekiwanie, to fakt, że później
zaczyna się dużo dziać. I tak jak wiele pierwszych stron wymęczyłam, tak potem
nie mogłam się od książki oderwać.
W skrócie
Carlos Ruiz Zafon w Labiryncie duchów zaproponował
czytelnikowi Cmentarza Zapomnianych książek lekturę nieco odmienną w porównaniu
do pozostałych tomów z cyklu. Tym razem więcej w tajemniczej Barcelonie
realizmu, chociaż ciągle panuje magiczny klimat tak charakterystyczny dla
autora. Lata pięćdziesiąte w stolicy Katalonii, to mroczne czasy, które
tragicznie ukształtowały życie wielu rodzin. W takiej scenerii rozgrywa się
akcja, która szczególnie w drugiej części przypomina kryminał retro. Oczywiście
na sposób Zafona. Podsumowując, pomimo męki pierwszych stron, zaliczam Labirynt
duchów do książek, które ze mną zostaną dłużej.
Książka przeczytana w ramach wyzwania WyPożyczone.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)