Książka dzieciństwa - opowiada Magdalena Pioruńska
Coraz bardziej lubię ten cykl. Kto bowiem nie lubi wracać do swoich książek z dzieciństwa? Dzisiaj opowiada o swojej ulubionej serii Magdalena Pioruńska, autorka Twierdzy Kimerydu - zaskakującej, pełnej dinozaurów powieści fantastycznej dla młodzieży i dorosłych. Zawsze mnie zastanawiało, co czytali autorzy w dzieciństwie...
Chciałabym Wam opowiedzieć o serii
książek autorstwa Laurell K. Hamilton z egzekutorką wampirów Anitą Blake w roli
głównej. Pierwszy raz zetknęłam się z Anitą i jej wampirzym adoratorem
Jean-Claude’em w odległych czasach podstawówki i liceum, kiedy z godnym
pozazdroszczenia uporem przedzierałam się przez wszelkie paranormalne romanse
traktujące o wampirach. Pamiętajcie jednak, że to były raczej czasy „Wywiadu z
wampirem” i enigmatycznego buntownika Lestata, którego stworzyła wyobraźnia
Anne Rice, nie zaś przesłodzonego Edwarda Cullena i jego romansowych dylematów
rodem z „Mody na sukces”.
Nie
będę was oszukiwać – proza Laurell K. Hamilton nie jest najwyższych lotów i nie
wszyscy wykreowani przez autorkę bohaterowie zasługują na zainteresowanie. W
tym momencie mojego życia nie jestem w stanie polecić tej lektury jako
pasjonującej i w sumie nie taki jest cel niniejszych rozważań. Wystarczy, że
będziecie wiedzieć, iż Anita jest pewną siebie, wyemancypowaną kobietą, która
na co dzień trudni się nekromancją i legalnym zabijaniem wampirów. Ściśle
współpracuje też z policją, a konkretnie z jednostką do spraw paranormalnych.
Po godzinach wychodzi na randki z wilkołakiem Richardem albo ucieka przed
zakusami wampirzego Mistrza Miasta Jean-Claude’a, którego życiowym celem stało
się uwiedzenie naszej bohaterki.
Powieści
emanują przemocą, widowiskowymi scenami walki i erotycznym napięciem, głównie
za sprawą żywej i w miarę autentycznej relacji pomiędzy Anitą a Jean-Claude’em.
Nigdy nie dotarłam dalej niż siódmy tom, choć wszystkich części jest już
dwadzieścia. Zrobiłam to z premedytacją, ponieważ – jak to zwykle z tasiemcami
bywa – autorka traci wyczucie realizmu i dokłada swojej bohaterce coraz to nowe
moce; mnoży też jej nadprzyrodzonych kochanków, psując tym samym całkiem nieźle
zbudowaną atmosferę grozy i udaną kreację postaci.
Mimo
to Anita i Jean-Claude na stałe zapisali się w mojej pamięci. Dlaczego? Bo są
sobie równi – pod każdym względem. Są też wystarczająco do siebie podobni, ale
także, co najważniejsze, wystarczająco się od siebie różnią. To naprawdę
ciekawe, jak Hamilton udało się wymierzyć te proporcje i zmieszać je w
metaforycznej probówce, z której na zakończenie powstaje prawdziwa chemia.
Niewielu autorom udaje się takie doświadczenie, chociaż z pozoru dysponują
podobnymi składnikami, co pani Hamilton.
Anita
nie lubi się nad sobą użalać, choć w typowo babski sposób sypia z pluszowymi
pingwinkami i wskutek ostrożności graniczącej z paranoją wkłada pistolet pod
poduszkę. Nie wiem, jak można się wyspać z pistoletem pod poduszką – na pewno
na drugi dzień boli od tego głowa. Ponadto Anita wyznaje kilka ważnych
życiowych zasad: nigdy nie rozczula się nad potworami – szczególnie nad
wampirami, nie jest też skora do wchodzenia w lekkomyślne związki tylko dla
zaspokojenia fizycznych potrzeb. Zresztą nie ma na to czasu – jako
wykwalifikowana animatorka spędza go więcej na cmentarzach, przywołując zombie,
bądź na miejscach zbrodni paranormalnych, rozwiązując kryminalne zagadki. Taka
praca raczej nie przysparza jej męskich wielbicieli.
Jakby tego było mało, jej
wrodzona złośliwość i cięta riposta potrafią wyprowadzić z równowagi nawet
najgroźniejszego wampira, mimo że na początku jedyną skuteczną bronią Anity
jest tylko naładowany Browning. Kobieta, która utrzymuje się z ożywiania zombie
i ma irytującą skłonność do mieszania się we wszelkie podejrzane awantury z
bronią palną w tle, jest pewna tylko jednego – aby przetrwać, musi sama o
siebie zadbać, musi też umieć bronić własnego zdania bez względu na cenę.
Jean-Claude
jest wampirzym Mistrzem Miasta, jego władza roztacza się na całe St. Louis, co
oznacza, że żaden wampir nie może nic zrobić bez jego pozwolenia. Uroczy,
tajemniczy, kulturalny, a przy tym przewrotny i z natury bezwzględny twardą
ręką utrzymuje porządek w swoim rejonie. Przyzwyczajony do sięgania po
wszystko, co tylko wpadnie mu w oko, i zdobywania tego w niecałą minutę, nie
potrafi zrozumieć, dlaczego ta mała, warcząca kobietka nie chce się poddać jego
woli. Podejrzewa ją o dodatkowe moce, dzięki którym jest odporna na jego
hipnozę, i dlatego coraz bardziej pragnie przejąć nad nią kontrolę.
Kiedy z
czasem dostrzega, że nie zdobędzie jej siłą ani wampirzymi sztuczkami, zmienia
taktykę i do swojego uwodzicielskiego repertuaru dodaje również odrobinę
szczerości i otwartości na jej inność. Bez względu na to, jak wielka dzieli ich
przepaść, Anita i Jean-Claude od początku darzą się ostrożnym szacunkiem,
biorącym się z mimowolnego wyczuwania w drugiej osobie godnego przeciwnika.
Oboje grają też pierwsze skrzypce. Nic więc dziwnego, że prędzej czy później
odnajdują się w samym środku kolejnej zawieruchy. Jean-Claude posiada większą
moc, lecz mimo to Anita nigdy nie ustępuje mu pola. Ich ostateczne zwycięstwo
jest zwykle wynikiem kombinacji jej brutalnej siły i jego sprytu.
Co
dla mnie zrobiły te książki? Ukształtowały moje preferencje odnośnie romansów,
wciągających przygodówek i horrorów. Z drugiej strony nauczyły mnie, z czym nie
powinnam przesadzać i czego unikać we własnej twórczości. Nawet teraz niektóre
fragmenty tych książek czytam z wielką radością i entuzjazmem. Myślę, że mimo
ich wielu wad przynajmniej po te pierwsze części naprawdę warto sięgnąć.
Magdalena Pioruńska
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)