Jadąc do Babadag Andrzej Stasiuk
Z twórczością Andrzeja Stasiuka zetknęłam się już w zbiorze
wydanym przez wydawnictwo Czarne Odessa transfer. Nie zachwycił mnie wówczas,
nie powalił na kolana, chociaż słyszałam, że pisze ciekawie. Myślałam, że to
może dlatego, że w zbiorze znajdowało się sporo bardziej interesujących (z
mojej perspektywy) reportaży. I że był
to krótki utwór, więc być może nie zdążyłam oswoić się z jego stylem.
Wydawnictwo Czarne |
Jednak, z przykrością stwierdziłam, że w dłuższej formie
Andrzej Stasiuk do mnie nie przemawia również. Jadąc do Babadag stało się drogą
przez mękę. Wiele razy podczas lektury chciałam ją odłożyć, ale z drugiej
strony nie znoszę nie kończyć książek. Poza tym w kryzysowych momentach
okazywało się, że zaczyna mnie coś w niej interesować i brnęłam dalej.
Książka kojarzy mi się z sinusoidą – raz w górę raz w dół.
Ma wiele ciekawych momentów, które mnie wciągnęły, ale jednak więcej takich, w
których kompletnie nie mogłam się odnaleźć. Być może jest to kwestia stylu
Andrzeja Stasiuka, a może tematyki i krajów (Słowacja, Węgry, Rumunia, Albania, Mołdawia), których nie znam za dobrze, a w
niektórych nie byłam. Trudno mi zdefiniować, co tak naprawdę powodowało, że
czytanie szło mi wyjątkowo opornie.
Czuję się rozczarowana, ale może Tobie czytelniku książka
będzie się podobać.
Wpis bierze udział w wyzwaniu: Biblioteczne III.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)