Dziecko wspomnień - Steena Holmes
To, co zaintrygowało mnie
na samym początku to okładka. Wystające nóżki małego dziecka poruszyły moje
instynkty macierzyńskie. Rzadko czytam tego typu lektury, ale tym razem Dziecko
wspomnień Steeny Holmes mnie skusiło.
Książka nie jest długa. Czyta
się ją dość szybko i zdecydowanie wciąga. Początkowo nie bardzo mogłam zrozumieć,
o czym tak właściwie jest. Nic nie wnosiła, niewiele się działo. Miałam spore wątpliwości, czy podjęłam dobrą
decyzję sięgając po nią.
Była jednak jedna rzecz,
która nie pozwalała mi na przerwanie czytania - lektura wzbudzała we mnie nieokreślony
niepokój. Nie pamiętam, kiedy i czy kiedykolwiek, książka sprawiła, ze tak ją
odbierałam. Z jednej strony czułam, że rozwiązanie akcji nie przypadnie mi do
gustu. Z drugiej nie mogłam się od niej oderwać.
Historia zapowiada się
banalnie. Diane zostaje matką, ale przychodzi czas, kiedy musi wrócić do pracy.
Zauważa się u niej lekką obsesję na punkcie malej córeczki, jednak Nina sprawdza
się jako niania. Staje sie ona.również przyjaciółką kobiety. Zastanawiająca
natomiast jest przedłużająca się nieobecność ojca - Briana.
Czytelnik zapoznaje się z
wydarzeniami dwutorowo - z pamiętnika/przemyśleń głównej bohaterki (dotyczy
aktualnych zdarzeń) oraz z relacji Briana (rok wcześniej). Być może to wprowadza
większe zamieszanie w tym, aby ustalić, o co tak naprawdę chodzi i co się
dzieje. Bo nie wszystko jest normalne...
Dziecko wspomnień Steeny
Holmes nie jest lekturą wybitną, za to pod wieloma względami dziwna i we mnie wzbudziła
niepokój. Chociaż od pewnego momentu podejrzewałam, jakie będzie rozwiązanie,
to jednak książka mnie wciągnęła i nie mogłam się od niej oderwać.
Przeczytałam ją dzięki
Book Tour, które zostało zorganizowane przez przez Monika z bloga A to ci wynalazek.
Wpis bierze udział w wyzwaniu: WyPożyczone.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)