Jak nakręcony kroczyłem dalej w stronę, w którą mnie pchnięto… (Czas zmierzchu - Dmitry Glukhovsky)
Z twórczością rosyjskiego autora miałam do tej pory
styczność jedynie przy Metro 2033, Metro 2034 i Metro 2035. Te
postapokaliptyczne książki fantastyczne wyrobiły we mnie pewne wyobrażenie
świata kreowanego oraz stylu pisarza. Okazało się to błędnym założeniem, kiedy
zaczęłam czytać Czas zmierzchu. Dmitry Glukhovsky zaskoczył mnie. Czym? O tym
dalej.
Fabuła
Pewnego dnia zawodowy tłumacz dostaje zlecenie na przekład
hiszpańskiego tekstu. Wydaje się, że bardzo starego tekstu, dodatkowo we
fragmentach wyrwanych z większej wiekowej księgi. Zaskakująca okazuje się
jednak treść dotycząca wyprawy hiszpańskiej po święte księgi Majów w XVI wieku
ukrytych w tropikalnych lasach. Historia nieoczekiwanie tak wciąga
bohatera, że całą swoją energię i czas poświęca na tłumaczenie oraz zdobywanie
kolejnych fragmentów. Tymczasem w zimowej Moskwie zaczynają dziać się dziwne
rzeczy…
Majowie
Obecność Majów zaskoczyła mnie w tej opowieści. Spodziewałam
się kolejnej futurystycznej historii, a dostałam starożytną kulturę, która
zawsze mnie interesowała. Nie weryfikowałam danych historycznych
przedstawionych w Czasie zmierzchu, jednak sposób przedstawienia był na tyle
autentyczny, że zdecydowanie zostałam kupiona i ciężko było mi samej się od
niej oderwać, więc wcale się nie dziwię bohaterowi. Nasze odczucia są zbieżne:
W tych stronicach, w tych literach, w tych zdaniach wszystko było autentyczne: i nierówno przycięty papier, i dostrzegalne pod lupą różnice między znakami drukarskimi, i skąpy, konkretny, oficerski język narracji.
Dwa światy?
Ponura kamienica, w której mieszka tłumacz oraz zaśnieżona,
szara i zimna stolica Rosji potęguje uczucie totalnego przybicia, jakie
momentami ogarnia bohatera. Jest nieprzyjazna i ciemna z ciasnymi uliczkami,
opuszczonymi budynkami i wielkimi, zaniedbanymi kamienicami raczej nie zachęca
do spacerów.
Natomiast:
Selwa, ta tajemnicza nieprzebyta puszcza, w której nieznane, zadziwiające drzewa rosną pień przy pniu, a całą ciasną przestrzeń między nimi wypełniają krzewy i powoje, gęsto przeplatane lianami. Węzłowate gałęzie drzew obwieszone są niezwykłymi, ciężkimi owocami – nadgryziesz jeden i twoja męska siła nie wyczerpie się aż do późnej starości, nadgryziesz drugi – umrzesz na miejscu w strasznych konwulsjach.
Nic dziwnego, że opowieść o egzotycznych stronach wciąga i
zaczyna uzależniać. Oczywiście, honorarium za tłumaczenie jest zaskakująco
wysokie i chociaż bohater nie posługuje się biegle hiszpańskim, to jednak
podejmuje wyzwanie. Okazuje się, że cena może być wyższa niż ta, którą oferuje
zleceniodawca.
Tajemnica
Czy wyprawa faktycznie wyruszyła po święte księgi Majów?
Jakie motywy kierowały franciszkaninem Diego de Landa, który ją zlecił? Czy
chrześcijaństwo w XVI wieku musiało być krzewione siłą? Jak w tej sytuacji
zachowywali się Majowie? I co ta historia ma wspólnego ze współczesną Moskwą? Powiem
wam szczerze, że odpowiedzi na te pytania oraz koncept użyty w Czasie zmierzchu
sprawił, że całość to niezwykła gratka
dla fana fantastyki i twórczości autora. Dmitry Glukhovsky po raz kolejny
zaskoczył mnie pozytywnie.
W skrócie
Czas zmierzchu to książka specyficzna. Autor postanowił
połączyć czasy współczesnej Rosji oraz szesnastowiecznej Ameryki okresu hiszpańskiej
kolonizacji. Nastrój przygnębienia potęgowany zimową aurą w Moskwie
przeciwstawiony został żywej, pełnej energii selwie. A całość oparta na
interesującym pomyśle, z którym warto się zapoznać. Tak bardzo chciałabym
zdradzić wam więcej szczegółów… Przeczytajcie szybko!
Wydawnictwo Insignis
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)