Ania z Zielonego Wzgórza - Lucy Maud Montgomery - Książka dzieciństwa
Książka dzieciństwa to cykl wpisów gościnnych, do którego zaprosiłam innych blogerów. Być może część z nich znacie, być może to będzie okazja, aby poznać nowe, interesujące blogi. Dzisiaj o swojej lekturze z dzieciństwa opowie Magdalena Erbel z Save the magic moments. Zapraszam!
Pamiętam jednak, że mama co wieczór siadała przy moim łóżku i czytała mi Opowieści biblijne. Uwielbiałam je i znałam wszystkie tomy na pamięć. Gdy tylko mama próbowała mnie przechytrzyć i skrócić wieczorne czytanie do poduszki, od razu wiedziałam, że coś pomija. Nie dawałam się nabrać. Nie, nie. Lektura musiała być przeczytana od deski do deski. Książki te nadal mam w domu u rodziców, a każde spojrzenie na nie wywołuje na mej twarzy szeroki uśmiech.
Pamięcią sięgam dopiero lat szkolnych, gdy zaczęło się czytanie lektur
i tuptanie do szkolnej biblioteki. Z pewnością w pamięć zapadły mi Dzieci
z Bulerbyn czy Ferdynand Wspaniały. Jednak oryginalnością się
Wam nie wykażę, bo książką mojego dzieciństwa zdecydowanie była Ania z
Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery. Uwielbia ją chyba każda
dziewczynka. Mnie totalnie zaczarowała. Czułam się, jak gdyby Ania była moją
przyjaciółką od serca. Moją bratnią duszą. Rozumiałam ją pod każdym względem i
w każdej sytuacji. Przeżywałam z nią
wszystkie jej problemy. Cieszyłam ze wszystkich sukcesów. Marzyłam, by tak jak
ona odnaleźć swoją Dianę i zawsze przezwyciężać trudy życia przy wsparciu
takiej przyjaciółki.
Kto nie lubi tego przemądrzałego i wyszczekanego rudego piegusa?
Inteligentna, pyskata, obrażalska i fochliwa, odważna, z wybujałą wyobraźnią,
ogromnym sercem, i wyidealizowanym pojmowaniem świata, kompletnie mnie w sobie
rozkochała. Ania Shirley, sierota zaadoptowana przez rodzeństwo Marylę i Mateusza
Cuthbertów i zamieszkująca urokliwe Zielone Wzgórze. To była pierwsza książka,
od której nie można mnie było odciągnąć. Pierwsza książka przy której płakałam.
Pierwsza książka, na którą byłam zła, że się skończyła, bo chciałam spędzać
więcej czasu w towarzystwie Ani. Wreszcie pierwsza książka, dzięki której
samowolnie sięgnęłam po kolejne części. Nie dlatego, że musiałam, ale dlatego,
że chciałam. Pierwsza, absolutnie fantastyczna, najwspanialsza książka mojego
dzieciństwa. Powieść ciepła, prawdziwa, mądra. Traktująca o tym, co w życiu
najważniejsze. O tym, by być sobą. O tym, by nie bać się marzyć. O tym, by być
wdzięcznym za to, co przynosi nam los. I by zawsze sięgać po jeszcze więcej.
Tak, Ania była, jest i będzie moją
bratnią duszą. Zawsze z głową w chmurach. Zawsze radosna i z zadartym nosem. Myślę,
że to właśnie ona mnie ukształtowała jako dziewczynkę i kobietę. Czasem sama
nie wiem, czy to ja jestem tak podobna do Ani, czy to od Ani tak wiele
przejęłam. "Ania z Zielonego Wzgórza" zawsze budzi ciepłe wspomnienia
i skojarzenia. Sprawia, że na sercu robi się ciepło.
A jaka jest Wasza książka dzieciństwa? Sięgacie po nią po latach?
Macie w swojej domowej biblioteczce?
Magda Erbel
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)