Czarna trasa – Antonio Manzini
Czytam przeważnie kryminały skandynawskie. Pasuje mi klimat,
sposób prowadzenia dochodzenia i społeczne tło (Hennig Mankell czy HakanNesser). Polskie zaczęłam czytać niedawno i trafiam raz na lepsze raz na
gorsze. Teraz w moje ręce wpadł włoski: Czarna trasa Antonio Manziniego. I jak?
Późny wieczór. Wicekwestor Rocco Schiavone dostaje wezwanie
na stok nad Champoluc. Znalezione zostają zwłoki mężczyzny, dodatkowo
rozszarpane przez zjeżdżający ratrak (wygładzający zbocze). Społeczność małego
miasteczka jest w szoku. Kto zabił? Dlaczego?
Mogłabym napisać, że to typowy początek do zawiązania się
akcji. Jednak jest tu jeden nietypowy element: Rocco Schiavone. Wicekwestor,
czyli detektyw w cienkich skórzanych eleganckich butach i płaszczu ląduje na
stoku przy ujemnej temperaturze. Wydaje się, że tutaj nie pasuje. I faktycznie
to swoisty bunt bohatera przeciw górom, zimnu i miejscu, w którym przyszło mu
pracować.
Rocco jest szorstki w
obyciu, pełen frustracji i sprawia wrażenie nieprzyjemnej osoby. Inteligentny i
pewny siebie. Kobieciarz. Daje odczuć wszystkim dookoła, że jest lepszy, bo
pochodzi z Rzymu (za którym bardzo tęskni). Zdaje sobie jednak sprawę, że
został skazany na pewne wygnanie ze swojego rodzinnego miasta i raczej ma małe
szanse na powrót.
Pozornie jednoznaczna postać. Nie do polubienia. Gbur i
cham. Pozornie i na początku. Antonio Mainzini stworzył niebanalnego i
oryginalnego bohatera. Umiejętnie kreuje jego wizerunek z każdą przeczytaną
stroną. Powolutku buduje napięcie, a tajemnice przeszłości nadal pozostawia
ukryte.
Przeszłość to zmarły, którego zwłoki ciągle cię nawiedzają. Za dnia i w nocy. Czasami to nawet przyjemne. Bo jeśli nadejdzie dzień, kiedy przeszłość nie zjawi się w twoim domu, to znaczy, że sam do niej dołączyłeś. Stałeś się przeszłością.
Bohater kryje w sobie drugie dno, do którego autor daje czytelnikowi
ograniczony dostęp. Owszem poznajemy myśli Rocca. Nie odkrywają one tajemnic
Rocca. Po przeczytaniu ostatniej kartki, pojawia się o wiele więcej pytań niż
na samym początku powieści.
A fabuła? Wydaje się prosta, ale jak to we Włoszech, nie
może być aż tak prosto. Wicekestorowi przyjdzie wiele razy przemoknąć w swoich
lekkich butach zanim rozwiąże zagadkę śmierci na stoku. Wszystko dzieje się w
swoim tempie, ale sprawnie do przodu. Czyta się bardzo szybko, dzięki bardzo
dobremu tłumaczeniu Pawła Bravo.
Czarna trasa Antonio Manziniego to doskonały, świeży kryminał
włoski. Ukazuje piękno górskiego otoczenia i wprowadza na scenę nowy rodzaj
bohatera. Rozbudza ciekawość i pozostawia czytelnika w oczekiwaniu na drugi tom.
Mnie zdecydowanie kupiła.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się swoimi przemyśleniami na temat wpisu. Dziękuję za komentarz:)